Studiując w Kirgistanie...

czwartek, 22 lutego 2007

nareszcie sie dokulalem na miejsce

W koncu udalo mi sie dojechac do Biszkeku! Na dworcu czekal Sasza, z kluczami do mojego nowego miejsca zamieszkania. Mam malenkie mieszkanko, najlepsze jest to ze bez mebli, jedynie lozko i podloga, nawet w kuchni jednego krzesla nie ma ze, o stole nie wspomne. Ale za opis mieszkania wezme sie potem.
Podroz z Moskwy do Biszkeku. Od razu mowie, ze bede opisywal tak jak ja to widzialem i czulem w danym momencie.
Zatem, zajechalismy z Irina na dworzec Kazanski. Ogromny, jak dla mnie typowe pokazowe dzielo komuny. Mojego pociagu jeszcze nie bylo na wyswietlaczu. Po chwili sie pokazal, peron 5. Poszlismy. Peron doslownie zalany ludzmi. Sami Kirgizi. Kazdy targal ze soba dwa albo trzy razy wiecej bagazu niz ja. Noc, ciemno, halas i chaos. Nawet Irina robila wielki oczy na to co sie dzialo. W koncu podstawili pociag. Oczywiscie okazalo sie, ze musze isc na samiutki koniec! Nikt nie sprawdzal biletow przy wejsciu, wszyscy sie niemilosiernie pchali, siebie i swoje tobolki. Udalo mi sie dopchac z moim plecakiem i walizka do srodka, a tam zator. Pociag stary jak swiat, stan techniczny powiedzmy taki sobie. Czesc tak jak ja podaza do srodka, ale taka sama ilosc ludzi probuje wyjsc. Nikt nikogo nie przepuszcza. Ciemno. No po prostu masakra na wstepie. Dopchalem sie do mojego wyra, nr 13 na dole. Otwieram „trumne” pod lozkiem (taki schowek na bagaz) a tam dwie paczki owiniete czarna folia. Pieprze, wedlug mnie to moze byc nawet 10kg jakis narkotykow, wywalam to i wrzucam moj plecak, a walizke wpycham obok lozka. Nagle zaczeli sie zlatywac jacys kolesie z lamentem, ze ich paczki wyjalem czy cos tam. Standardowo w takiej sytuacji odzywam sie po angielsku i po chwili mam juz spokoj. Przyszla Irina, pozegnalismy sie i pojechala do domu. Tak siedze sobie sam w tym wagonie, ciemno jak cholera, ludzie sie pchaja, zamet totalny i mysle sobie ale jaja. Czulem sie jak w „Czasie Apokalipsy” wyruszajac do jakiejs przerazajacej i nieznanej krainy. Oczywiscie, ze brzmi to wszystko smiesznie i przesadnie, ale bylem zmeczony, sam i w innym swiecie. Ruszylismy. Po pol godziny byl juz jakis policjant zbierajacy paszporty. Patrzy na mnie, na paszport. Polska? Tak. Dokad jedziesz? Do Biszkeku. A dlaczego nie samolotem? Bo chcialem sobie popatrzec. Zamknal paszport, oddal mi i z takim dziwnym usmiechem – no to sobie popatrzysz. Poszedl. A ja poszedlem spac. Nastepnego dnia, nic ciekawego. Za oknem bialo i zaczyna sie robic stepowo. W wagonie wszystko normalnie, zapanowal porzadek i spokoj. Czytam, slucham muzyki. Po poludniu ujawnilem wspolpasazerom wracajacym z nielegalnych robot w Moskwie, ze znam rosyjski. No to sobie sporo pogadalismy. I tak w rytm stukotu kol mijal czas. Widoki monotonne, jakas rozwalajaca sie wioska, jakas pusta przestrzen jakies duze miasto. W sumie to lezalem i wielce sie tym nie zachwycalem. Nad ranem dnia nastepnego granica. Postalismy z dobre dwie godziny. Nie bylo wiekszych problemow. Kazachom musialem tylko wytlumaczyc dlaczego pieczatke wjazdu na Bialorus mam na ich wizie. Nie czepiali sie. Wjechalismy do Kazachstanu. SMS do rodzicow i Magdy, ze wszystko dobrze i pociag powoli jedzie dalej. Na okolo step. Z poczatku caly zasypany sniegiem, potem nagle snieg znikl. Znowu nic ciekawego. Czytam. Przynajmniej ksiazka byla ciekawa – „Wywiad rzeka” z Bartoszewskim, goraco polecam. Fajnie bylo w nocy, kompletna ciemnosc, bo wylaczali swiatlo w pociagu, i gwiazdy nad stepem. Naprawde ladnie. I tak dzis rano dokulalem sie do granicy, bylo troche problemow z Kirgizami. Najpierw godzine szukali papierow gdzie jest napisane ze nie potrzebuje wizy, potem jakas istna sprawdzala moje dane w komputerze, myslalem ze padne, naprawde pierwszy raz na oczy widziala komputer. I caly pociag na mnie czekal. W koncu przyszli jej kumple ochrzanili ja i wbili mi pieczatke. Dwie godziny potem bylem juz w Biszkeku. Teraz siedze w internet cafe, wroce do mieszkania nastukm jeszcze troszke na laptopie i postaram sie wyslac jeszcze dzis. Do uslyszenia!

Komentarze (5):

Blogger bubbabababab pisze...

heh ladnie ladnie, kawal drogi zrobiles:)) a w ogole to probowalam sobie wyobrazic ten pociag kiedy go opisywales, ale to na zdjeciu to jednak zupelnie co innego niz sobie wyobrazalam. pewnie ladnie tam pachnialo:P

22 lutego 2007 10:59  
Anonymous Anonimowy pisze...

Hejo! gratuluje dotarcia na miejsce! niezły ten pociąg, pewnie było jeszcze bardziej hardcorowo niż piszesz bo zapachu chyba nie sposób opisac :-) pewnie miałeś pecha i jakieś babuszki siedziały koło Ciebie i zajadały się kiełbachą :-) powodzenia!!! Daniel

22 lutego 2007 11:04  
Blogger Kasia pisze...

No i dojechales. Najwazniejsze. Nie moglo byc tak zle juz potem. Jedynie czego sobie nie moge wyobrazic to tego tloku w tej platzkarcie.Przeciez ma sie oznaczony nr wagonu...ojej ludziska...czy wszyscy opowiedzieli ci dokladnie historie swojego zycia ze wszystkimi szczegolami? nikt cie ozenic nie chcial? najwazniejsze ze masz miejsce do spania a tym, ze nie masz stolu...coz no trudno zawsze sie ma podloge :D wschodoznawcy juz wiedza, ze sie wybrales na drugi koniec swiata, masz respect u nich. byly juz zajecia u Tamary. egzamin 13 VI. tak zeby ci zakomunikowac:) spoko narazie roztrzasaliscy kwestie ukazu i rozporzadzenia :D
Dziki nie wariuj i trzym sie jestem pod wrazeniem, ze cie nie wywalili na zbity pysk za te wszestkie kruczki :D pozdrowienia od Igora i do napisania niedlugo. czekamy na dalsze zdjecia i wiesci :***

22 lutego 2007 23:44  
Blogger Dziki pisze...

No, opisy zapachu Wam oszczedzilem :-) Za towarzystkow nie mialem babuszek ale takich trzech kolesi, jedzac mlaskali jak cholera, jeden mial smiech jak swinia kaszel historie ich zycia oczywiscie znam, nawet to ile zarobili w Moskwie, ale najgorsze bylo to jak chrapali, mogliby chorek otworzyc na trzy golosy :-p

23 lutego 2007 09:00  
Blogger Kasia pisze...

Chorek na trzy glosy...o matko kochana to chyba najgorsze. wiesz zazdrosze ci widoku nieba pelnego gwiazd nad stepem. tego najbardziej :D ale raczej nie chcialabym czuc tego co ty czules :P i ciesze sie, ze poki co internet nie wymyslil jak przekazywac zapachy :D

23 lutego 2007 12:58  

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna

My status