Nielegalnie w Kirgistanie, rocznica rewolucji i skały, czyli wieści z Azji porcja kolejna
witam ponownie,
Tak jak w tytule posta napisałem, jestem już na terytorium Kirgistanu nielegalnie, tak nie chwaląc się :-) Rejestracja skończyła mi się 23 marca, nowej nie widać na razie, ba w ogóle mojego paszportu nawet nie widać, krąży teraz gdzieś między uczelnią a OVIR'em. Taką mam nadzieje bo równie dobrze, może już być wystawiony gdzieś na sprzedaż na bazarze. Ale to nic. Gorzej, że nadal nie zabrałem się za robienie wizy do Chin :-/ Zobaczymy.

Tymczasem wczoraj były obchody drugiej rocznicy rewolucji. Na uczelni ostrzegali mnie abym tam nie chodził bo będzie pełno policji, jak mnie złapią bez paszportu i z moimi rejestracyjnymi perypetiami to koniec. Atmosfera była poważna bo słuchając tych ostrzeżeń widziałem jak wjeżdżały do miasta dwie ciężarówki pełne żołnierzy. No nic, pierwsze co zrobiłem w sobotę (czyli rocznicę rewolucji) to poszedłem zobaczyć co się dzieje w centrum. Centrum zamknięte dla ruchu samochodowego i... i to tyle. Parę osób spacerowało, dzień jak co dzień. Nic się nie działo :-( No nic. Na wieczór byłem umówiony z przewielebnym z tutejszej parafii bo chciałem się dowiedzieć jak święta co o której godzinie. Tośmy sobie pogadali, okazało się, że jest to Niemiec nadwołżański z Kazachstanu no i oczywiście jak chyba każdy ksiądz na wschodzie zna polski. Potem jego białą wołgą panoszyliśmy się po mieście. Podjechaliśmy pod centrum zobaczyć czy są jakieś fajne zamieszki czy coś. Nic. No to wróciłem do mieszkania. Nie to nie.
Dziś, czyli w niedziele, dzień zaczął się okrutnie wcześnie jak dla mnie tutaj bo aż o 6:45 Normalnie w Polsce to o tej godzinie pociąg mam do Poznania. A tutaj miałem problem aby wstać. No ale nic, o ósmej musiałem być na drugim końcu miasta. Dziś byliśmy w skałach. Oczywiście ja geniusz nie zabrałem kurtki, no bo po co, będzie ciepło. A to był taki kanion, wiało i do tego bez słońca. Dopiero jak się człowiek wdrapał na górę skały to słonko grzało. Dlatego każdy chciał się wspinać a nikt nie chciał zostawać na dole i asekurować. Zabawa

A teraz leże już na wyrku i odpoczywam. Zatem wrzucam to do netu i wracam do odpoczywania.

Komentarze (5):
eh ruskie kaloszki... mile wspomnienia ;]
no to "szpuncisz" osprzętem i bucikami...ale w kwestii gierek i telefonu to jesteś z krainy kijka bambusowego...spoko,oba przypadki świetnie się bilansują...mówi to do Ciebie studentka ekonomii...pozdro sąsiad :)
Dziki ty jak tam nie zginiesz to bedzie CUD :-)))) to mowiłem ja czyli Tasman
a propo gdzie jest link do Zuzi blogo co ???? wpaszczu chcesz ???:))
Nieźle tam wspinaczki wyprawiasz:)
Witam, muszę przyznać że kopara mi opadła jak widziałem "skałkę" ( ja to początkujący amator jestem w spinaczce; w szachach też widocznie ;] ). Co do okolicy to do przemyśleń dobra. Pozdrawiam i Powodzenia
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna